Sposób bikiniarzy na oderwanie się od dołującej rzeczywistości
Możecie się zastanawiać jakiej muzyki słuchali bikiniarze… kochali jazz. W końcu jaki inny gatunek muzyczny mógłby być bliższy tak oryginalnym postaciom? Jazz był po pierwsze jednym z elementów amerykańskiej kultury masowej. Nie był jednak dla bikiniarzy wyłącznie zjawiskiem dźwiękowym; stanowił rodzaj manifestu ich uczuć i poglądów. Jazz, jako gatunek muzyczny, związany jest z definicji z improwizacją. Często nie łączy się z żadną konkretną partyturą, muzyk, który go wykonuje, bardzo dobrze zna jego tajniki, orientuje się w teorii muzyki, umiejętnie posługuje się rytmem. Aby grać muzykę jazzową nie wystarczy tylko posiąść umiejętność czytania nut. Dzięki temu jazz jest w pewnym sensie muzyką elitarną, której nie można się ot tak nauczyć – trzeba ją czuć i rozumieć jej sens. Każde wykonanie jest indywidualne, należy tylko do wykonawcy. Bardzo możliwe, że te cechy gatunku także sprawiały, że bikiniarze jeszcze bardziej chcieli się z nią utożsamiać.
Jazzu (przede wszystkim bebopu) słuchało się najwięcej na prywatkach. Bikiniarze tańczyli do rytmu Boogie – woogie i podziwiali swych kolegów – muzyków, dzięki którym mogli doświadczyć tych niepochwalanych przez władzę doznań muzycznych.
Narodziny jazzu
Istotne są także okoliczności historyczne, w których zrodził się jazz. Gatunek ten został zapoczątkowany przez czarnoskórych wywożonych z Afryki do Ameryki Północnej. Znający pentatoniczne systemy tonalne oparte na pięciu stopniach tonacji mieszkańcy Afryki zetknęli się z muzyką europejską (która składa się zwykle z siedmiu stopni). Z połączenia tych dwóch kultur powstała nowa muzyczna jakość, która zrodziła nowy styl muzyczny.
Jednak dla kwestii bikiniarzy ważniejsze jest to, przez kogo została zapoczątkowana – nowoorleańskiego niewolnika, który poprzez jazz snuł swoją opowieść o doświadczeniach w nowej części świata. Można tu zauważyć zależność pomiędzy niedolą i uciskiem czarnoskórych i realiami powojennego świata Polaków.
Jazz jest więc także sposobem na oderwanie się od smutnej rzeczywistości, symbolizuje drogę do wolności, na której przecież tak bardzo zależało przedstawicielom polskiej subkultury.
Jednak dla kwestii bikiniarzy ważniejsze jest to, przez kogo została zapoczątkowana – nowoorleańskiego niewolnika, który poprzez jazz snuł swoją opowieść o doświadczeniach w nowej części świata. Można tu zauważyć zależność pomiędzy niedolą i uciskiem czarnoskórych i realiami powojennego świata Polaków.
Jazz jest więc także sposobem na oderwanie się od smutnej rzeczywistości, symbolizuje drogę do wolności, na której przecież tak bardzo zależało przedstawicielom polskiej subkultury.
Za propagatora owego gatunku w Polsce uważano Leopolda Tyrmanda (który jednak za bikiniarza się nie uważał), pisarza i publicystę. Obok Tyrmanda jazz rozsławiali m.in. Stefan Kisielewski, Lucjan Kydryński oraz wybitny muzyk Krzysztof Komeda i Andrzej Trzaskowski.
Zafascynowanie bikiniarzy muzyką jazzową sprawiła, że zaczęli być oni z nią utożsamiani, przez co jazz w powojennej Polsce stał się „muzyką skażoną”. Zamknięto wiele klubów jazzowych, a popularyzację tego gatunku traktowano na równi z popularyzacją wrogich ideologii. Znany pisarz Tadeusz Borowski mówił nawet, że bikiniarze chcą zamienić kulturę w „pornografię i jazz”.
Źródła:
https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/88543,bikiniarze-czyli-grozni-milosnicy-jazzu.html
Źródła:
https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/88543,bikiniarze-czyli-grozni-milosnicy-jazzu.html